I w końcu jesteś ze mną
Ale czy będziesz jutro
Tego Nie wiem na pewno
I wszystkie moje nadzieje, marzenia umrą
Niby spokój i radość
Ale coś gdzieś we mnie złego siedzi
Jakbym bał się mówić, czuję słabość
Nie mogę zwykłej udzielić odpowiedzi
Czuję strach i paraliżuje mnie lęk
I choć to nie zdarzyło jeszcze się
Boję się skrzywdzić ciebie
W milczeniu obwiniam sam siebie
I milczę smutnie, myśli smętne
A ty na mnie patrzysz tak pięknie
I nie zdarzyło by się to gdyby
Wcześniej ustalić definicję krzywdy
Dla ciebie krzywdzące będzie milczenie
Ja bojąc się o złą dla serca odpowiedź
Wprowadzam już teraz to przemyślenie
By smutek i rozczarowanie od nas odwieść
Trzymasz swą głowę na moich kolanach
Opowiadasz o czymś.. tak pięknie zakochana
Uwielbiam wsłuchiwać się w twój głos
Przestają wtedy istnieć troski i zło
A w sercu duszy przez ciało
Dojrzewa we mnie słowo że cię kocham
Więc bierz mnie jak zechcesz- śmiało
Zaplątałem myśli i ręce w twych pięknych włosach
Czule dotykam twojej twarzy
I wiemy oboje co dalej się zdarzy
Masuję twe usta swoimi ustami
I zakwita miłość, jesienią... między nami...