Umieram
Giną pragnienia
Za mało sił by cokolwiek zmieniać
Gaśnie radość zwykłego istnienia
Rodzi się we mnie iskierki nadzieja
Że zapisane wersy nie znikną w dziejach
Odchodzę
Zamykam w sobie swój seksi głos
Może pamięta go jeszcze ktoś
Zamykam w sobie nadzieje, wspomnienia
Rozgrywa się w duszy poemat milczenia
Przemijam
Tak szybko przychodzi jesień istnienia
Więdną nadzieje, schną resztki wiary
Zmęczony i chory a nawet nie stary
Już nie próbuję ocalić ciała bo tylko dusza mi pozostała
Zostawiam
Wiersze jako testament
Niech czasem w głowie zrobią Ci zamęt
Byś nie ciął życia na małe kawałki
Po to by złożyć broń nim staniesz do walki
Staraj się ciągle w życiu zwalczać zło
Dla mnie i wielu tak ważne jest to
Niech każdy pamięta żeś porządnym człowiekiem był
Nim się odmierzanie skończy i obrócisz się w pył
Wykorzystaj dobrze swój ziemski czas
Bo tylko wspomnieniem zostać gdzieś w nas
Gdy dusza odejdzie do wiecznej podróży
Możemy z łzami smutku bezradnie oczy mrużyć
To nie tylko mój lecz i twój testament
I przedwczesne jest jego dzisiaj pisanie
Ale już dziś obudźmy w sercu zamęt
Co po nas naprawdę bliskim zostanie
Niech mają po nas to co najlepsze
Nasze zalety odwagę, waleczność, dobre serce
Niech nie tracą wiary wśród wolności wyboru
Niech kolorują życie wśród szarych kolorów
I tu się pewnie wszyscy zgodzicie
Niech nie tracą odwagi by przeżyć własne życie
Musicie ją im wpoić tak by nie tracić jej nigdy
Wtedy mniej ważne i straszne wszystkie ziemskie krzywdy