Słodki szept jak serca krzyk
Powiedz że wybaczysz mi
Bez wiary i bez sensu
Słowa z uczuć kresów
Gaśnie we mnie tworząc popiół
Wiatrem niepewności osadza go w oku
Umierając wewnątrz znowu rodzę się
Nadaję cierpieniu i śmierci nadzieję i sens
Sztandar niosę nad swoją głową
Z napisem to moja droga i moje życie
Inni mi pomóc nie mogą
Bo jestem skurwiel, wrażliwy marzyciel
W popiołach nadziei rodzi się we mnie bestia
I skomleć o szczęście nie chce przestać
Nie może jej sięgnąć, doskoczyć
Zbyt wielka przepaść
Potrafię wątpić kochać, Zranić, rozczarować
Od tych osądów pęka mi serce, nie chce próbować
Zbyt spontanicznie dobrany osąd, zbyt pochopne znów słowa
Zbyt szybko zmienia się ten świat, kolory uczuć, za dużo barw
Kiedyś myślałem, kiedyś wierzyłem
Że mimo zwątpień odnajdę wiarę nadzieje i siłę
Nikt nie powiedział że tak musi być
Ze jest pod górkę gdy zmierzam na szczyt
Idę jak wilk, podążam za celem
Urosły mi kły, szarpałem i byłem zły
Zew krwi jest moim przyjacielem
A celem możesz stać się ty
Nie no żartuje.. broń Boże
Ale nie stawaj mi nigdy na drodze
Ja nikomu nie grożę
Ale jako wróg.. źle skończyć możesz
Serce już mi dawno pękło
Od miłości bardzo zmiękło
Rozczarował ktoś..
I marzenia zmienił w piekło( i wtedy pękło)
Płoną w sercu, tlą się jeszcze
Gaszą je łzami rozczarowań deszcze
Dlatego tak do celu śpieszę
Żeby znaleźć lepszą przestrzeń
Gdy na drodze staniesz mi
Wbije w ciebie swoje kły
Ten co w sercu nie jest zły
Szuka tylko lepszych dni
Bestią wybiegł szukać celu
Może się wystraszy wielu
Poczuł w sercu smak swej krwi
Sam się zranił.. to nie ty
Dzisiaj może tylko wyć
Gdzieś przepadły piękne dni
W środku nie jest taki zły
Miłość w sercu wciąż się tli
Gdy go spotkasz westchnij pięknie
Wtedy może serce zmięknie
Miłość bardziej się rozbudzi
A on będzie bardziej podobny do innych ludzi