Chcę być jak drzewo lub jak wątła trzcina
Co wiatr jej nie złamie mimo ze się zgina
Kołysze się z wiatrem zapach uwalnia w powietrze
A dźwięk jej ruchu echem zdobi przestrzeń
Jak drzewo co wyrasta z pod ziemi
Korzysta z natury ze swoich korzeni
Jesienią obumiera zimą trwa a latem ożywa
Tak trwać i sił tych chciałbym używać
Upór mieć kapiącej stale wody
Nie wiedzieć co to rozterki ból i brak swobody
Siły mieć i właściwości Boga
Żeby nikt mnie wzruszyć i zniszczyć nie zdołał
I jak się tu znudzi to iść od tak do nieba
Tylko że wtedy i Bóg i Ty nie była byś mi potrzebna
Nie znał bym granic i wszystko bym mógł
Nie potrzebna by mi była miłość- Ty ani Bóg
Lecz Bóg w swej mądrości wie co dla mnie dobre
I w myślach i w czynach próbuje ostrzec
A widząc i czując podążam swą drogą
Często błądzę choć pomagam tym co sami iść nie mogą
Ciągle wyciągam rękę: Dopomóż Boże coś jest w niebie
Proszę go w żalu i w modlitwach
Drugą trzymam wolną i wyciągam ku tobie co chwila
Bo bardzo bym chciał nią trzymać- objąć Ciebie...