Archiwum Bloga

czwartek, 11 marca 2010

rzeka bólu

Kiedy czuję rzekę bólu,
Kiedy wiem że już się zbliża,
Nie odrzucam swego fatum,
Nie dam rady zrzucić krzyża…
Nie odwrócę przeznaczenia,
Już za późno by to zmieniać…
Gdy już tonę w takiej rzece,
Bolą kości, mięśnie… i z bólu zwalnia serce,
Pragnę krzyczeć, walczyć i kajdany bólu zrywać!
Ale wiem, że gdzieś tam w środku, nie potrafię przecież pływać!
A więc tonę świadom skutków, marzę, snię, że latam, że mam skrzydła…
Tonąc dalej staję na dnie, widzę słyszę tych co brodzą,
Widzę tych co brzegiem chodzą, mówią coś do siebie
Bluźnią, krzyczą, proszą Tego co jest w Niebie,
Każdy chciałby coś dla siebie….
A ja stoję na dnie, cierpię słucham, proszę Boga tylko o to
Aby rzekę zmienił w błoto,
Chciałbym żeby rzeka wyschła, wtedy wiele cierpień by ustało
I ja też bym się uwolnił ,także moje udręczone ciało
Stojąc na dnie, modlę się i ślepo wierzę, że choć teraz stojąc tutaj,
Wzejdzie słońce, poziom spadnie, wyjdę na brzeg zbiorę siły!
Znowu będę rześki, mężny, miły, (a cierpienia wydadzą się złym snem)
…tak one tylko mi się śniły…..